Dniom, co były – Krzysztof Edward Krawczyński

Ociepliło się, kiedy
Przyszłaś do mnie i kredyt
Zaufania w me ręce
Położyłaś, jak serce.
Bym korzystał, otworzył
Dostęp do tych przestworzy,
Co mglistością w mych myślach
Ledwie były, gdy przyszłaś.
Obdarzony, poczułem
Się wybrańcem i królem,
Urzeczony czułością,
Spraw tajemnych bliskością.

I uczyłem się ciebie,
Odgadując bezwiednie,
Czym jest życie we dwoje,
Co jest twoje, co moje...
Nasze wspólne doznania,
Powitania, rozstania,
Obietnice najświętsze,
Czas, osoba i miejsce...
Aż świat wmieszał swą twardość,
Siłą wyrwał nam z ramion
Naszą miłość, by w zmysłach
Łzą najczystszą rozbłysła.

Tyle było przez lata.
Zagubiłaś się w datach,
W powszedniościach i w świętach.
Ale nadal pamiętam
Cichą nutę, co dźwięczy
Cienką struną, bezgrzesznym
I naiwnym pragnieniem,
Utraconym marzeniem...
Nawet nie wiem, gdzie jesteś,
O czym myślisz, gdy zechcesz
Dotknąć, czego brakuje.
Dniom, co były: - Dziękuję!