Ziarno – Krzysztof Edward Krawczyński

Po płaszczyźnie bezlistnej,
W biały puch
Zanurzonej na przyjście,
Chodzi mróz
Ściska w kleszczach pamięć ciepła,
Po ból...

Dnie i noce mijają
W dziwnym śnie.
Wątpliwości wracają,
By na dnie
Wabić śmiercią, dobrą, lekką,
Bez ról

     Bo
     Ona kiedyś nadejdzie,
     Każde miejsce wypełni swym tchnieniem.
     Bo obecna jest wszędzie,
     Powiązana, na trwałe, z istnieniem.

Pierwsze krople ściekają...
Szkliste łzy
Dotykają, dodają
Wiary, by
Trwać w uporze, woli Bożej
Się zdać.

Światło, niebo otwarte,
Słońca blask,
Krzepkie gleby oparcie...
Nadszedł czas
Obiecany, by nazwanym
Się stać.

     Aż
     Po radosne rośnięcie,
     Po to szczęście dawania i brania,
     Żeby dalej o pięknie
     Sen przekazać w ostatnich swych zdaniach.

Po płaszczyźnie bezlistnej,
W biały puch
Zanurzonej na przyjście,
Chodzi mróz.
Ściska w kleszczach pamięć ciepła,
Po ból...